Nie jestem dobrym człowiekiem, często tak właśnie o sobie myślę, nie spełniam wymogów, nie klasyfikuję się, oblałam test z dobroci, przegrywam za każdym razem. Staram się każdego dnia, każdej chwili swojego życia, pilnuję się gdy pamiętam, powtarzam sobie "będę lepszym człowiekiem", ale nad tym nie panuję, nie potrafię okiełznać swojego "JA". Czasem sumienie podpowiada, dobry człowiek postąpiłby inaczej, dobry człowiek ma miejsce w niebie, dobry człowiek potrafi kochać, dobry człowiek jest współczujący, dobry człowiek wybacza, nie masz nic w sobie z dobrego człowieka. Postanawiam sobie wtedy, że przestanę się starać, nie mam predyspozycji do tego zawodu, bycie dobrym przekracza moje kwalifikacje. Jednak pomimo tylu porażek, nadal mam nadzieję, na wieczne w niebie zbawienie, na spokój duszy jeszcze tu na Ziemi, więc nadal się staram, swoje życie poukładać, by stać się kiedyś dobrym człowiekiem.
W poświacie księżyca snuję rozważania, czy On w ogóle coś oznacza? Irytująco się przygląda, reflektor skierowany wprost na mnie. To tylko moje urojenia, innym też w okna zagląda, szuka, szmera gdzieś w zakamarkach, wie, że ja też mu się przyglądam. Gasi nawet gwiazdy, przyćmiewa słońce, taki niepozorny, a jaki odważny! Ukrył się za chmurami, za wiele już zdradził, oświetla mroki nocy, żegna się wraz z porankiem. Samotny wędrowiec, a wokół tysiące gwiazd. Wydają się tak blisko siebie, jakby gawędzili razem. Jakiż Głupiec, pomyślał sobie, jak wzrok może zwodzić! Zmienia się, dziś wygląda inaczej niż wczoraj, jutro będzie wyglądał inaczej niż dzisiaj. Pełni swoją nocną wartę - wieczny wartownik. Strażnik nocy, wysoko poza zasięgiem złych mocy. Nikt nie jest jednak nietykalny, szczególnie gdy tak kusi z oddali, wzbudza pożądanie, niebezpieczne zainteresowanie. Zgubi Go chluba, blask, którego on sam nie odczuwa.