Chodzi pustymi ulicami, błądzi brudnymi zaułkami,
spaceruje po chodnikach i stuka obcasami.
Włóczy się nocami, a nawet całymi tygodniami,
zegarka nie nosi, czas czasem go znosi.
Wszędzie nos swój wsadzi, wścibi gdzie nie powinien,
i tak całymi latami, chodzi choć nie powinien.
Kapelusz na nos mu opada, chlapią znoszone chodaki,
on za tym nie bardzo przepada, ale w przepaść się czasem zapada.
Rysa na szkłach już mu nie przeszkadza, jest tak samo jak on stara,
bez niej już nie widzi, i to go tylko zniewala.
Pan Nikt nic nie gada, to mnie w nim tak zniewala.

Obserwuję go czasem, przyglądam się z boku
on chyba mnie nie zauważa, nic go nie zdradza.
Znamy się już jakiś czas, z widzenia, z patrzenia i nic nie mówienia.
Obojgu nam to odpowiada, gdy to drugie nic nie gada.
Jak to się dzieje, że słowa zbędne się stały?
Czego chce dusza słowem nie ogarniesz,
do drzwi zapuka a Nikt nie otworzy.
Pan Nikt się włóczy, czegoś szuka, czegoś pragnie.
Daleko się nie zapuszcza, może tego jest powód, że ciągle szuka.
spaceruje po chodnikach i stuka obcasami.
Włóczy się nocami, a nawet całymi tygodniami,
zegarka nie nosi, czas czasem go znosi.
Wszędzie nos swój wsadzi, wścibi gdzie nie powinien,
i tak całymi latami, chodzi choć nie powinien.
Kapelusz na nos mu opada, chlapią znoszone chodaki,
on za tym nie bardzo przepada, ale w przepaść się czasem zapada.
Rysa na szkłach już mu nie przeszkadza, jest tak samo jak on stara,
bez niej już nie widzi, i to go tylko zniewala.
Pan Nikt nic nie gada, to mnie w nim tak zniewala.

Obserwuję go czasem, przyglądam się z boku
on chyba mnie nie zauważa, nic go nie zdradza.
Znamy się już jakiś czas, z widzenia, z patrzenia i nic nie mówienia.
Obojgu nam to odpowiada, gdy to drugie nic nie gada.

Czego chce dusza słowem nie ogarniesz,
do drzwi zapuka a Nikt nie otworzy.
Pan Nikt się włóczy, czegoś szuka, czegoś pragnie.
Daleko się nie zapuszcza, może tego jest powód, że ciągle szuka.
Komentarze
Prześlij komentarz