wśród zielonych liści czerwone maliny,
ukryte, zroszone deszczem.
Na bladej skórze, sok malinowy
ślad pozostawiły czerwone maliny,
soczyste i słodkie kiedyś były.
Na bladej skórze, czerwone zadrapania,
tego winowajcy, który owoce podkrada.
Krzew cały już ogołocił, z czerwonych malin,
które wspomnienie każdego lata przywołują.
Na bladej dłoni czerwone maliny,
w ogrodzie przed domem,
pot spływa po skroni,
pszczoła pod liściem,
pająk też się ukrywa.
Zbieramy razem maliny,
do pojemnika po śledziach,
do kubka, do dzbanka,
kot przygląda się ukradkiem,
buja się malina czerwona.
Zbierałyśmy razem maliny,
z babcinego ogródka,
rosła ich tam cała gromadka,
posadzona przez dziadka.
Maliny wycięto, dziadka pochowano,
nic z dawnego sielskiego życia nie pozostało.
A przecież takim się wówczas nie wydawało.
Komentarze
Prześlij komentarz