Przejdź do głównej zawartości

Przed Wielkanocą

MIHALY BABITS
BEFORE EASTER

If my lips shred to pieces - oh, courage!
this wild, wild burgeoning month of March,
drinking excitement with trees all excited,
drunk with seething, tantalising,
intoxicating,
blood-bearing, salt-scented March winds,
by grey, heavy skies,
enmeshed in the murderous mill wheel;
if my lips shred to pieces - more courage!
if bleeding raw with the song, and if
drowned by the thunderous Mill, my song
cannot be heard but merely tasted
by tasting the pain,
even so, give me yet more courage
-oceans of blood!-
bring the bitter song of bloodshed!
God, we have now heroes to glorify!
the mighty giants’ blind, bloody victories,
engines and red-hot gun barrels
busily packed with cold compresses
for their dreadful exercise:
but I will sing no paean to victory,
the rough-shod iron tread of trampling triumph
is as paltry to me,
as the deadly mill of the tyrant:
the teeming, pregnant winds of March, mighty rush,
fresh tingling blood, won’t let me salute the mad
death-machines, monstrous mills, rather
lovemaking, people, and the living
swiftly flowing, racy blood:
and if my lips are torn to shreds - give courage!
in these salty, blood-scented March winds,
by grey heavy skies,
enmeshed in the murderous mill wheel,
where mighty thrones and nations grind to dust,
century old boundaries,
iron shackles and ancient beliefs
crumble into smithereens,
flesh and the soul in double demise,
as gangrenous sores
are spat in the face of the virginal moon
and one rotation of the wheel
ends a generation:
I will not praise the mighty machine
now in March when in the air,
excited by the blustering wind
keenly we sense the moistness,
taste the sap rising, precious Magyar
blood to awaken:
my mouth, as I swallowed the sharp salty spray
flaked into sores,
saying verse is a curse of a pain now.
but if my lips shred to pieces, oh courage!
Magyar song soars in the month of March,
blood-red songs fly, ride the tempest!
I scorn the victor’s glorious fame,
the blind hero, the folk-machine,
the one, who spells death wherever he goes,
whose gaze can maim, paralyse the word,
whose touch betokens slavery,
but I’ll sing, anyone who may come,
the one, the first, who comes to pronounce the word,
the one, who first will dare to say it aloud,
thunder it, oh fearless, fearless,
that wondrous word, so waited for
by hundreds of thousands, holy,
mankind-redeeming, breath-restoring,
nation-salvaging, gate-opening,
liberating, precious word:
it’s enough! it’s enough! enough now!
come peace! come peace!
peace, oh peace again!
Let us breathe again!
Those who sleep shall rest asleep,
those who live keep coping,
the poor hero buried deep,
the poor people hoping.
Ring the churchbells to the sky,
glory, alleluia,
bring us blossoms, new-born March,
bountiful renewer!
Some shall go their work to do,
some their dead to witness,
may God give us bread and wine,
wine to bring forgiveness!
Oh peace! come peace!
we want peace again!
Let us breathe again!
The dead do not seek revenge,
the dead do not mind us.
Brothers, if we stay alive,
leave the past behind us.
Who was guilty? never ask,
plant the fields with flowers,
let us love and understand
this great world of ours:
some shall go their work to do,
some their dead to witness:
may God give us bread and wine,
drink up, to forgiveness!

and as always, hungarian original version

HÚSVÉT ELŐTT

S ha kiszakad ajkam, akkor is,
e vad, vad március évadán,
izgatva belül az izgatott
fákkal, a harci márciusi
inni való
sós, vérizü széltől részegen,
a felleg alatt,
sodrában a szörnyü malomnak:
ha szétszakad ajkam, akkor is,
ha vérbe lábbad a dallal és
magam sem hallva a nagy Malom
zúgásán át, dalomnak izét
a kínnak izén
tudnám csak érezni, akkor is
mennyi a vér! -
szakadjon a véres ének!
Van most dícsérni hősöket, Istenem!
van óriások vak diadalmait
zengeni, gépeket, ádáz
munkára hűlni borogatott
ágyúk izzó torkait:
de nem győzelmi ének az énekem,
érctalpait a tipró diadalnak
nem tisztelem én,
sem az önkény pokoli malmát:
mert rejtek élet száz szele, március
friss vérizgalma nem türi géphalált
zengeni, malmokat; inkább
szerelmet, embert, életeket,
meg nem alvadt fürge vért:
s ha ajkam ronggyá szétszakad, akkor is
ez inni való sós vérizü szélben,
a felleg alatt,
sodrában a szörnyü Malomnak,
mely trónokat őröl, nemzeteket,
százados korlátokat
roppantva tör szét, érczabolát,
multak acél hiteit,
s lélekkel a testet, dupla halál
vércafatává
morzsolva a szűz Hold arcába köpi
s egy nemzedéket egy kerékforgása
lejárat:
én mégsem a gépet énekelem
márciusba, most mikor
a levegőn, a szél erején
érezni nedves izét
vérünk nedvének, drága magyar
vér italának:
nekem mikor ittam e sós levegőt,
kisebzett szájam és a szók
most fájnak e szájnak:
de ha szétszakad ajkam, akkor is,
magyar dal március évadán,
szélnek tör a véres ének!
Én nem a győztest énekelem,
nem a nép-gépet, a vak hőst,
kinek minden lépése halál,
tekintetétől ájul a szó,
kéznyomása szolgaság,
hanem azt, aki lesz, akárki,
ki először mondja ki azt a szót,
ki először el meri mondani,
kiáltani, bátor, bátor,
azt a varázsszót, százezrek
várta, lélekzetadó, szent,
embermegváltó, visszaadó,
nemzetmegmentő, kapunyitó,
szabadító drága szót,
hogy elég! hogy elég! elég volt!
hogy béke! béke!
béke! béke már!
Legyen vége már!
Aki alszik, aludjon,
aki él az éljen,
a szegény hős pihenjen,
szegény nép reméljen.
Szóljanak a harangok,
szóljon allelujja!
mire jön új március,
viruljunk ki újra!
egyik rész a munkára,
másik temetésre
adjon Isten bort, buzát,
bort a feledésre!
Ó, béke! béke!
legyen béke már!
Legyen vége már!
Aki halott, megbocsát,
ragyog az ég sátra.
Testvérek, ha túl leszünk,
sohse nézünk hátra!
Ki a bűnös, ne kérdjük,
ültessünk virágot,
szeressük és megértsük
az egész világot:
egyik rész a munkára,
másik temetésre:
adjon Isten bort, buzát,
bort a feledésre!
(1916)

Komentarze

  1. Kiedy czytam ten wiersz, mam przed oczami Veronikę, kształtną blondynkę, wykładającą literaturę węgierską... następnie moje myśli kierują się ku wzgórzom Esztergomu, gdzie degustowałam wino z przyjaciółmi, moim ulubionym profesorem i Franciską, opiekunką muzeum Babitsa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzeum Babitsa jest uroczym miejscem, ma swój klimat. Poetycki i tajemniczy. Widoki zaś zapierają dech w piersiach. Turyści często omijają to miejsce, jako że nie leży zupełnie w centrum. A szkoda.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dewajtis, Maria Rodziewiczówna

Tożsamość przodków zaklęta w naturze Powrót do korzeni, do rodzimej literatury, która kiedyś była bardzo popularna, dziś wyparta przez takie gatunki jak powieści fantasy czy kryminały. Być może to zmęczenie materiału, być może zupełny przypadek . Tytuł sam w sobie nic nikomu nie mówi, ani to imię, ani rzecz, ani miejsce. Niepozorna książeczka z dopiskiem "Klasyka literatury kobiecej tom 2", oznacza tylko tyle, lub aż tyle, że na kolekcję powieści Marii Rodziewiczówny składają się 24 tomy, nie oznacza to 24 powieści, niektóre bowiem mają dwie części, np. powieść "Klejnot". Niewiele wiedziałam o samej autorce, o jej powieściach również, opis z okładki znacząco pomocy nie był. I tak oto rozpoczęła się moja przygoda z Marią Rodziewiczówną. Do dziś wyszukuję w Internecie ciekawostki na temat autorki, i odnajduję wiele wątków biograficznych w jej powieściach. Wspomniany bowiem " Dewajtis " istnieje naprawdę.  Kilka słów o autorce, Maria Rodziewicz...

Księżycowa

W poświacie księżyca snuję rozważania, czy On w ogóle coś oznacza?  Irytująco się przygląda, reflektor skierowany wprost na mnie. To tylko moje urojenia, innym też w okna zagląda, szuka, szmera gdzieś w zakamarkach, wie, że ja też mu się przyglądam. Gasi nawet gwiazdy, przyćmiewa słońce, taki niepozorny, a jaki odważny! Ukrył się za chmurami, za wiele już zdradził, oświetla mroki nocy, żegna się wraz z porankiem. Samotny wędrowiec, a wokół tysiące gwiazd. Wydają się tak blisko siebie, jakby gawędzili razem. Jakiż Głupiec, pomyślał sobie, jak wzrok może zwodzić! Zmienia się, dziś wygląda inaczej niż wczoraj, jutro będzie wyglądał inaczej niż dzisiaj. Pełni swoją nocną wartę - wieczny wartownik. Strażnik nocy, wysoko poza zasięgiem złych mocy. Nikt nie jest jednak nietykalny, szczególnie gdy tak kusi z oddali, wzbudza pożądanie, niebezpieczne zainteresowanie. Zgubi Go chluba, blask, którego on sam nie odczuwa.

Niezgodna, zbuntowana i wierna

DIVERGENT Veronica Roth Ostatnio zalewani jesteśmy destrukcyjnymi wizjami przyszłości. Powieści i filmy podejmujące tematykę przyszłości i tego jak będzie wyglądał świat za kilkanaście lat wyrastają ostatnio jak grzyby po deszczu, chociażby Intruz Stephenie Meyer, Igrzyska Śmierci Suzanne Collins czy popularny serial Revolution . Wszystkie te obrazy zakładają, że świat w którym żyjemy dąży do upadku ludzkości, że demokracja nie jest najlepszym systemem. Ocenę tego pozostawiam każdemu indywidualnie. Obrazy te zakładają, że w ludziach zwyciężą złe strony ich osobowości, dojdzie do wojny, upadku starego systemu oraz narodzin nowej cywilizacji powstałej z resztek ocalałych, która rozpocznie życie według zasad nowego systemu. Ów nowy lepszy system funkcjonować będzie jedynie przez pewien czas, bowiem i on okaże się niedoskonały jak i sam człowiek, jego twórca. We krwi mamy bowiem wolność i niezależność, której ograniczyć nie sposób.  Za przykład posłużyć mogą Igrzys...