przeczytałam i ja ...
Dużo się ostatnio mówiło i słyszało o powieści E. L. James "Pięćdziesiąt twarzy Greya", tyleż samo a nawet dużo więcej o jej filmowej wersji. Miałam i ciągle mam to szczęście, że film dane mi było zobaczyć przed lekturą książki. Nie był więc dla mnie tak wielkim rozczarowaniem jak dla wielu osób, które z wypiekami na twarzy pognały do kina spodziewając się wielkich rzeczy. Podobną taktykę planuję zastosować przy kolejnych filmowych częściach. Z filmem, w moim przypadku było tak, że właściwie nawet nie zauważyłam kiedy dobiegł końca. Pierwsza myśl była "jak to, już koniec!, niemożliwe!". Film nie był zły, po prostu oczekiwania były wobec niego ogromne.
Mówi się, że czeka nas "baby boom" będące efektem Greya, zarówno filmu jak i książki, po którą wielu sięgnęło podobnie jak ja, dopiero po obejrzeniu filmu.
Mówi się, że to fenomen w dziedzinie powieści erotycznych, który zrewolucjonizował rynek wydawniczy. Jednak według mnie książka nawet pozbawiona erotycznych opisów w dalszym ciągu byłby świetna, bo to nie seksualne igraszki bohaterów czynią ją wyjątkową. To tajemnicza postać Christiana Greya i jego przeszłość, osobowość bohatera i niewątpliwie jego nietypowe upodobania sprawiają, że chcemy poznać go bliżej, odkryć jego sekrety, podobnie jak Ana.
Ponoć kobiety ciągnie do "typów" spod ciemnej gwiazdy, coś w tym jest bo to literackie kreacje bohaterów z mrocznym obliczem cieszą się zawsze ogromnym zainteresowaniem i uwielbieniem. Ciekawość wzbudza także postać Pani Robinson (Eleny), ukrytej gdzieś w tle, mówi się o niej ale na tym koniec. Książkę czyta się lekko i przyjemnie (hm... nie wiem czy to trafne sformułowanie), to jedna z tych powieści, które czyta się z zapartym tchem.
Krótko i na temat, ostatnio nawet ta taktyka się sprawdza. Choć muszę przyznać, że słowotok pisarski zawsze był moją kulą u nogi. Niektórzy potrafią w jednym zdaniu zawrzeć masę informacji, a niektórzy potrzebują tych zdań pięciu. Trochę z opóźnieniem ale nadrabiam zaległości.
Ponoć kobiety ciągnie do "typów" spod ciemnej gwiazdy, coś w tym jest bo to literackie kreacje bohaterów z mrocznym obliczem cieszą się zawsze ogromnym zainteresowaniem i uwielbieniem. Ciekawość wzbudza także postać Pani Robinson (Eleny), ukrytej gdzieś w tle, mówi się o niej ale na tym koniec. Książkę czyta się lekko i przyjemnie (hm... nie wiem czy to trafne sformułowanie), to jedna z tych powieści, które czyta się z zapartym tchem.
Krótko i na temat, ostatnio nawet ta taktyka się sprawdza. Choć muszę przyznać, że słowotok pisarski zawsze był moją kulą u nogi. Niektórzy potrafią w jednym zdaniu zawrzeć masę informacji, a niektórzy potrzebują tych zdań pięciu. Trochę z opóźnieniem ale nadrabiam zaległości.
Komentarze
Prześlij komentarz