Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

ROZWAŻANIA NAD JUTREM

Czy będę jutro? gdzie będę jutro? Może będę, a może mnie nie będzie, może przejedzie mnie tramwaj, potrąci autobus, może przejedzie mnie szalony rowerzysta,  może rozum postradam, może utonę  w morzu łez, pochłonie mnie czarna dziura, opcji jest przecież tak nieskończenie wiele. Jakie są moje plany na przyszłość? moje aspiracje, moje marzenia? myślę o tym od niechcenia,  do znudzenia słucham o przyszłości. A co gdy jutra nie będzie? nigdy nie nastanie? słońce nie wzejdzie, noc nie ustanie!  Czas się zatrzyma, wszystko pochłonie, jesteśmy przez chwilę, sekundą w wieczności, pyłem tej Ziemi, częścią jej nieskończoności. Czy będzie jutro? gdzie będzie jutro? Może będzie, a może już było. Z Wisłą popłynie mgliste wspomnienie, rzucę się z mostu myślę czasami,  jednak przy życiu trzyma mnie dylemat, z którego mostu rzucić się do tej pięknej wodnej otchłani? Gdy jutro nastanie, słońce wzejdzie i niebo rozpromieni, myśli przekorne rozgoni, umy...

Pierwszy wiersz o miłości

Jesteś moim wrogiem, czy też przyjacielem? nigdy się tego nie dowiem. Raz widzę w Tobie oparcie, widzę zrozumienie,  jednak masz także drugie oblicze, stawiasz mnie wtedy w obozie wroga, nie dopuszczasz do siebie, wyznaczasz granice. Raz jestem wrogiem, innym zaś przyjacielem. Raz czuję się częścią Ciebie, innym zaś obcym i cudzoziemcem. Rozumiemy siebie wzajemnie, widzimy czego inni nie dostrzegają, zaślepieni światłem morskiej latarni,  rozdzieleni wiatrem i falami wzburzonych mórz i oceany. Szukając tej wspólnej nadziei,  promyka, który nas rozpromieni, blasku latarni, by na nowo złączeni  mogli przeciwstawić słabości,  swojej wielkiej i nieograniczonej miłości.

Porządek czy początek Świata

Trzy pokoje w jednym mieszkaniu, jedna osoba w każdym pokoju, trzy osoby w sumie mieszkają, jednak zupełnie się nie znają i poznać nie zamierzają. Pięć mieszkań na każdym piętrze, w każdym lokatorzy, obcy sobie i znani, sąsiedzi czasem się widują, poza dzień dobry, niemal nie rozmawiają w bloku dziesięciopiętrowym... Gdzie po pracy wracamy?  do domu, nie to tylko mieszkanie, cztery ściany, zupełnie puste, nieznane. Miejsce jak każde inne na ziemi, nie ma znaczenia ulica, nie ma znaczenia miasto, wszędzie jest tak samo., OBCO, PONURO, CIASNO. Dom był tylko jeden,  a w domu rodzina, historia w albumach zamknięta, wspomnienia z dzieciństwa, stare zakamarki, rodzinne pamiątki, kurzem pokryte stare książki. Łańcuchem wspomnień przykuci, kajdany dawnej miłości, rodzice, którzy kochali, oni swoje role już odegrali, czas na nas, młodzi nieznani.   Zburzyliśmy Dawny Świat,  po to by Następni zniszczyli i nasz.

Dziś jestem pesymistą

Nie wierzę w miłość, kocham samotność, nie wiem kim chcę być, nie pasuję do rzeczywistości, w której przyszło mi żyć. Nie wierzę w sprawiedliwość, nie chcę być matką, nie chcę być mężatką, jestem pustelnikiem bez samotni, odludkiem dla całego towarzystwa. Nie wierzę w koniec świata, choć wychowano mnie w wierze, dziś jestem pesymistą, zamkniętym w trumnie opętania. Zapytaj mnie jutro, czy w czymś pokładam nadzieje. Podróż bez celu, daje błogie ukojenie, życie bez celu jest tylko urojeniem.

NA TO

Skoczyć do Wisły by utopić smutki całego świata? co Ty NA TO? Wylać morze łez, by suszy zapobiec, by świat ocalić? co Ty NA TO? Zakleić dziurę ozonową super klejem, ochronić lasy deszczowe podniebnym parasolem, wystrzelić w kosmos by nigdy nie wrócić, więzienie w galaktyce zbudować, w czarnej dziurze wszystkie brudy schować. Co Ty NA TO? Pionkami na szachownicy, teraz moja kolej, czasem jednego trzeba poświęcić by móc dalej wojować, czasem trzeba odpuścić, by mocniej zaatakować. Czarne garnitury, wielcy tego świata, białe koszule, mówcy którzy oniemieli, debatują nad losami naszego świata. Kto dał im prawo głosu? Ci, którzy ich wybrali. Maluczcy, którzy wielkie nadzieje pokładają, że końca w spokoju dotrwają.

Zwolnieni

Burza w sercu, rozszalała i wściekła zagłusza wszystko wokół, deszcz już dudni, o szyby stuka, wdziera się, szklane mam oczy. Jak poskromić te żywioły? skryć emocje, ścisnąć w dłoni, opanować serca bicie, drżenie rąk, drżenie w głosie, jak poskromić, jak wygłuszyć, jak nakazać burzy spokój? Wiatr rozrywa na strzępy, rozrzuca, poukładane życie, wiedziałam co będę robić, myślałam, że zaplanowałam już przyszłość! Jaka będzie jutro pogoda? nieco zamglona, dziś w półmroku moja dusza jest pogrążona. Jaka będzie jutro pogoda? niektórym słońce dziś świeci, innym gradowa chmura nad głową wisi. Burzowe dni wiatr kiedyś rozpędzi, serce mocniej zabije z radości, wyłoni się z mroku iskierka, z której ogień będzie można rozniecić. Pogoda jest jednak zmienna, wrażliwym duszom serce nie wytrzyma, zamarznie albo się zatrzyma.

MALINY

Na bladej dłoni czerwone maliny, wśród zielonych liści czerwone maliny, ukryte, zroszone deszczem. Na bladej skórze, sok malinowy ślad pozostawiły czerwone maliny, soczyste i słodkie kiedyś były. Na bladej skórze, czerwone zadrapania, tego winowajcy, który owoce podkrada. Krzew cały już ogołocił, z czerwonych malin, które wspomnienie każdego lata przywołują. Na bladej dłoni czerwone maliny, w ogrodzie przed domem,  pot spływa po skroni, pszczoła pod liściem, pająk też się ukrywa. Zbieramy razem maliny, do pojemnika po śledziach, do kubka, do dzbanka, kot przygląda się ukradkiem, buja się malina czerwona. Zbierałyśmy razem maliny, z babcinego ogródka, rosła ich tam cała gromadka, posadzona przez dziadka. Maliny wycięto, dziadka pochowano, nic z dawnego sielskiego życia nie pozostało. A przecież takim się wówczas nie wydawało.

WIATR

Muskający skórę wiatr, zwiewający z głowy żal, ciepły chłód na policzku, ciemność skrywająca ból. Zapomniany świat, ten który trwa i trwa. Lubię ten mróz, te zimne dni, te szare chmury. Gdy wolniej płynie czas, gdy deszcz stuka o mury. Zmywa winy niewinnych istot, przynosi ukojenie. Zanim zapadnie zmrok, czyste mam sumienie. Piasek unosi z ziemi, wiruje i opada. Porusza drzewami, muzykę dla uszu stwarza. Uspokaja duszę sponiewieraną, myśli poukładać pozwala. Lubię ten chłód, który ciepło wyzwala. Rozgrzewa serca, jak gorąca czekolada. Porusza zmrożone dusze, topi lód, który nas otacza. Zanim wzejdzie słońce, opadam na kolana. Plącze włosy na głowie, oczy też zasłania. Zrywa ubranie, szamocze się i uspokaja. Czasem zaświeci piorunem, rzuci błyskawicą. Chmury całe niebo przysłonią, mrokiem. Lubię ten mróz, lubię ten chłód lodowaty oczy na świat otwiera, rozbudza serca, wybudza całe ciało z uśpienia. Zanim powiem do widzenia, szukam spełnieni...

Rozmowa z duchami

Mamy swoje miejsca, mamy swoje zwyczaje mamy powiedzonka, gesty i zachowania tworzymy siebie w głowach innych tacy jesteśmy, pozostawiamy ślady. Nawet po śmierci pozostają obrazy, jak błysk flesza, spadające gwiazdy. Miejsca, w których być powinni, Słowa, które zostałyby wypowiedziane, Gesty przez nich nie zauważane, dotychczas istniejące, przeszłością zamazane. Na stałe przywiązani mocą pamięci, zawsze pozostaną w tych samych miejscach, jakby czekali aż czas ruszy dalej, wskazówki jakby zamarły  nic się już więcej nie wydarzy. Mieliśmy swoje plany,  nowe do zapisania obrazy, ślady do pozostawienia, słowa do wypowiedzenia. Teraz jesteś częścią innego już świata, zawsze przed czasem do niego trafiamy, lecz całe życie do niego zmierzamy. Czy się jeszcze kiedyś spotkamy, dokończymy stare sprawy, czy to głupców takie gadanie, chcę wierzyć, co innego pozostaje?

Memento mori

Bez uczyć, bez celu, bez serca bezwiednie idziemy ... dystans trzymamy, byle bezpieczniej, byle najdalej, od tego co ulotne, co dla nas nieznane. Moja przestrzeń, moje granice strzegę ich pilnie, czuję się pewnie gdy zbytnio się zbliża  nieważne czy obcy przybysz czy znany  uciekam i zamykam bramy. Nie ufam nikomu-każdy oszusta skrywa w kieszeni, Nie ufam nikomu- nawet Bogu i jego boskim planom. Nie ufam nikomu- zdrajcami jesteśmy my sami. Zmrożone serce odporne na straty, coraz bardziej skute lodem. Pozostaje niewzruszone na gorzkie żale, na ludzkie boleści, kluczem - wyrzucić z pamięci. Wymazać z obrazu niechcianego bohatera, wykreślić złe wspomnienia. Memento mori - zmarli kroczą za nami, Memento mori - żywi też dla nas pomarli.

Kwiecień

Poplątany, skołowany, rozproszony. Kwiecień jest wielce niezdecydowany. Pomylony z niego gość, sam nie wie czego chce. Czasem myśli, że jest lato, innym razem śniegiem prószy, mąci w głowach, zwodzi i psoci. W kwietniu życie inaczej płynie, rzuca nam niespodzianki pod nogi, raz sypnie szczęśliwymi chwilami, innym zaś razem mrozi krew w żyłach. Życie jest zbyt długie, gdy się tego nie spodziewamy, lecz zarazem za krótkie by wszystkiego doświadczyć. Życie jest zbyt długie gdy się do niego przyzwyczajamy, lecz zarazem za krótkie by wszystko naprawić. Kwiecień wodzi nas za nos, lubi niespodzianki. Próbuje nas przygotować na to co przed nami. Letnie upały. 

Wzgardzone historie

Niezliczone historie stłoczone w mojej głowie, niektóre niedokończone, inne we snach zrodzone, z czasem zapomniane, z czasem wzgardzone, niedoskonałe, niepełne nigdy światła dziennego, nigdy nawet nie zostały spisane. Jestem ich największym recenzentem, cenzorem bez serca, zagłuszam ich wrzask, czasem przestają napływać, czasem boję się tego, co może się stać. Nawet te spisane, następnie na strzępy podarte, pokazują okrutną prawdę, tę której nikt nie może znać. Niezliczone historie, stłoczone myśli, spętane sznurem rozsądku, obawą przed ujawnieniem, ukazują człowieka słabego, w bólu zagubionego, kogoś wrażliwego, marzyciela, który w swoich historiach zawsze cząstkę siebie ukrywa, one są jego lustrem.

Z okazji dnia Św. Walentego

Only true love, True love

Demon

Zły człowiek siedzi w mojej głowie, nakazuje złe rzeczy robić, namawia do niechlubnych czynów, wzbudza czarne myśli, podjudza i kusi. Zły człowiek w mojej głowie mieszka, zadomowił się na stałe, natrętny lokator, niechciany przybysz, lecz prawdą jest, że on tu był pierwszy. Zły człowiek ma moje oblicze, złym człowiekiem czasem jestem, zły człowiek czasem się przydaje, gdy w mojej własnej obronie staje. Każdy ma drugie oblicze, zło siedzi w nas, dobro w najgorszym mieszka. W ciężkich warunkach, koegzystujemy, wzmacniani przez swojego demona-zła.